Do poczytania

Zachęcamy do stałego odwiedzania naszej strony na facebooku, gdzie na bieżąco zamieszczamy ciekawe informacje dla rodziców.

https://www.facebook.com/Centrum.Navigare/

Poniżej zapraszamy do lektury wybranych fragmentów z naszej facebookowej stronki, z cyklu “Okiem specjalisty”:

29.08.2021
Skąd się wzięła nazwa NAVIGARE?
Wielokrotnie pytacie, skąd się wzięła nazwa NAVIGARE
Pomysł pojawił się podczas jednej z naszych żeglarskich przygód na wodzie. Dziś za oknem słońce, wokół woda, las, słychać ptaki… Pogoria IV, Dąbrowa Górnicza, niedzielnie, nieco leniwie… Dobry moment, by napisać ten post.
Navigare necesse est, vivere non est necesse = Żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest koniecznością.
czyli: wbrew wszystkiemu będziemy żeglować, by osiągać swoje cele.
Słowa wypowiedziane w starożytności przez Pompejusza Wielkiego, jednego z bardziej odważnych urzędników, ale i żeglarzy Starożytnego Rzymu.
Kim był Pompejusz? Jak donoszą historycy, w 58 r. p.n.e. pełnił stanowisko praefectus annonae, urzędnika nadzorującego zaopatrzenie Rzymu w zboże. Został prefektem w obliczu zagrożenia kryzysem żywnościowym, będącego konsekwencją zamieszek społecznych. Pompejusz postanowił dynamicznie działać. Gdy jego zaufani ludzie poszukiwali zapasów w różnych częściach Republiki, sam popłynął na Sardynię, Sycylię i do Afryki w poszukiwaniu zboża. Gdy zgromadzono już odpowiednie zapasy, doszło do załamania pogody, rozpętała się silna burza i wichura. Pompejusz jako pierwszy z załogi wszedł na pokład, nakazał podnieść kotwicę i wbrew pogodzie wyruszyć do Rzymu. Wówczas też padły słynne słowa: navigare necesse est, vivere non est necesse… Jak się domyślacie, dzięki jego determinacji udało się na czas dostarczyć dostawy do Rzymu i zapobiec klęsce.
Żeglowanie. Odkrywanie nowego. Determinacja. Pasja. Zapobieganie życiowym katastrofom…
Dewizy, jakimi kierujemy się w naszej placówce. Postanowiliśmy stworzyć miejsce, różniące się od innych. Bo działamy z pasją. Bo kierujemy się żeglarską dyscypliną. Bo wbrew burzom i wichurom chcemy osiągać postawione wcześniej cele, związane ze zdrowiem, z leczeniem chorób, z pomaganiem.
Niech obrazy na ścianach, jakie spotykacie w naszych gabinetach przypominają Wam postawę Pompejusza.
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka
3.08.2021
Dietetyka kliniczna a psychodietetyka
Znasz różnice?
Jestem dietetykiem klinicznym i psychodietetykiem. Wiem, że wielu z Was nie wie, czym to się różni. Już tłumaczę.
Jako psychodietetyk  pomagam przywracać pacjentom kontrolę nad procesem odżywiania. Współpracuję nie tylko z osobami, które mają zaburzenia odżywiania (chociaż nie ukrywam, że jest to duża grupa moich pacjentów), ale też z osobami, które chcą wyjść z błędnego koła odchudzania lub chcą zacząć budować zdrowsze nawyki żywieniowe.
Poprzez ćwiczenia wykonywane wspólnie z pacjentami:
✅pracujemy nad akceptacją własnego ciała,
✅odnajdujemy przyczyny podjadania,
✅pracujemy nad samokontrolą,
✅budujemy świadomość i własny schemat działań, który zapobiegnie efektowi jojo.
Co zyskasz z naszej współpracy?
Zdrową relację z jedzeniem, porzucenie schematów oraz dotychczasowych przekonań, budowanie dobrych nawyków żywieniowych, reedukację masy ciała bez efektów jojo oraz moje wsparcie i motywację.
Ja – jako dietetyk kliniczny.
Przede wszystkim nie leczę!
Wspólnie:
✅odciążamy dietą narząd zajęty chorobą,
✅dostarczamy odpowiednie zapotrzebowanie na energię pacjenta oraz wszystkie niezbędne składniki odżywcze, tak aby organizm, mimo choroby, funkcjonował jak najlepiej to możliwe.
Jako dietetyk kliniczny przeprowadzam pomiar wraz z analizą składu ciała, interpretuje badania laboratoryjne, układam plan żywieniowy/jadłospisy w jednostkach chorobowych (np. cukrzyca, dna moczanowa, choroby nowotworowe, ostre lub przewlekłe zapalenie trzustki).
Współpracuję z kobietami w ciąży i okresie laktacji, osobami chorymi, osobami ze złymi wynikami badań, osobami, które przez chorobę lub utrudnione trawienie i wchłanianie nie wiedzą co jeść, jak łączyć ze sobą produkty.
Co zyskasz z naszej współpracy?
Będziesz wiedzieć, jak bilansować posiłki, w jaki sposób przyrządzić lub zmodyfikować znane Ci przepisy, aby móc jeść to, co lubisz w okresie choroby.
Nauczę Cię, jak być świadomym konsumentem, abyś w swoim jadłospisie miał więcej przestrzeni dla siebie.
mgr Agata Bilińska, dietetyk kliniczny, psychodietetyk
28.05.2021
Okiem dietetyka- O pomiarach masy ciała przy wykorzystaniu analizatora Tanita.
Dlaczego warto wykonać analizę składu ciała? Odpowiednio wykonane i zinterpretowane pomiary wzrostu, masy i składu ciała oraz wskaźnika BMI podczas pierwszego spotkania z dietetykiem są źródłem rzetelnych informacji na temat stanu odżywienia badanej osoby. Sam pomiar masy ciała nie dostarczy nam informacji o ilości tkanki tłuszczowej, masy mięśniowej, procentowej zawartości całkowitej wody w organizmie. Dlatego podczas każdej konsultacji korzystamy z analizatora składu ciała. Oprócz wymienionych parametrów, analizator umożliwia ocenę wieku metabolicznego, wskaźnika budowy ciała i trzewnej tkanki tłuszczowej oraz podstawowej przemiany materii. Analiza metodą impedancji bioelektrycznej umożliwia monitorowanie postępów wdrażanej dietoterapii. Pomiary mogą być stosowane zarówno u zdrowych osób, jak i pacjentów z jednostkami chorobowymi oraz niedowagą, nadwagą i otyłością.
mgr Agata Bilińska, dietetyk
23.02.2021
Okiem psychologa – O depresji raz jeszcze
23 lutego obchodzimy MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ WALKI Z DEPRESJĄ.
? Depresja to stan chorobowy (który wywołuje ból i cierpienie), o różnym czasie trwania, charakteryzujący się pogorszeniem nastroju i zmniejszeniem energii. Człowiek odczuwa lęk, zmęczenie, zniechęcenie, czuje się niezdolny do stawiania czoła najmniejszym trudnościom.
? Depresja może wystąpić u każdego, niezależnie od wieku. Chorują na nią dorośli, młodzi ludzie, ale również dzieci. Badania pokazują, że zapadalność na depresję wśród dzieci wynosi ok. 0,5% – 2,5%, natomiast w okresie dorastania może dochodzić do 10%. Przed okresem adolescencji chorują po równo chłopcy jak i dziewczynki, ale po tym okresie częściej rozpoznawana jest u kobiet.
? Jakie są symptomy depresji u dziecka?
➡️ w sferze poznawczej – trudności w koncentracji uwagi, w podejmowaniu decyzji, pogorszenie wyników w nauce;
➡️ w sferze fizjologicznej – skargi na dolegliwości somatyczne, utrata apetytu, utrata energii, poczucie wyczerpania;
➡️ w sferze emocjonalnej – drażliwość, złość, smutek, poczucie winy, znudzenie, utrata zainteresowań i odczuwania przyjemności;
➡️ w sferze behawioralnej – krzyki, zachowania ryzykowne, unikanie wysiłku, rezygnacja z zabaw z rówieśnikami;
➡️ w obszarze relacji interpersonalnych – trudności w kontaktach, izolacja, kłopoty z komunikacją, wrażliwość na odrzucenie, poczucie samotności, poczucie niezasługiwania na uwagę innych.
Objawy te mogą występować razem, mogą też pojedynczo, zawsze jednak wpływają na siebie nawzajem. U dzieci depresja przejawia się najczęściej skargami somatycznymi, drażliwością, płaczliwością czy wycofaniem z kontaktów społecznych. U młodzieży często mamy do czynienia też z reakcjami o charakterze maskowanym tj. negatywizm, nadużywanie środków psychoaktywnych ze współistniejącym pesymizmem czy obniżonym poczuciem wartości.
? Co powinno wzbudzić czujność rodziców?
➡️ gdy dziecko zaczyna zachowywać się inaczej niż dotychczas
➡️ prezentuje obniżony nastrój, drażliwość, wybuchy gniewu, smutek bądź hamowanie agresji
➡️ jest ciągle zmęczone, mówi i zachowuje się tak, jakby wszystko było bez sensu
➡️ zamyka się w sobie, izoluje, wycofuje z kontaktów
➡️ zaczyna mieć trudności w nauce, otrzymuje słabe oceny, ma kłopoty ze skupieniem uwagi i koncentracją
➡️ zażywa środki psychoaktywne
➡️ zaczyna podejmować lub interesować się zachowaniami ryzykownymi, przestępczymi
➡️ ma trudności z określeniem siebie, ma chwiejne poczucie wartości (rezygnuje z aktywności związanej z oceną bądź usilnie dąży do sukcesu)
➡️ jego mowa staje się cicha, bardzo oszczędna, czasami niezrozumiała, wątki są pourywane
➡️ zaczyna interesować się tematem śmierci, straty, smutku, w skrajności prezentuje zachowania samookaleczające czy myśli samobójcze.
? Leczenie depresji:
przebiega dwutorowo: pod opieką lekarza psychiatry, który włącza farmakoterapię oraz równolegle prowadzona jest terapia psychologiczna czy psychoterapia. Rekomendowaną terapią jest terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym, której celami są m.in. wzbudzanie nadziei, zmiana sposobów myślenia (treści automatycznych myśli), zachowania, rozwój umiejętności radzenia sobie z problemami czy rozwój samoświadomości. Terapeuta pomaga w zrozumieniu zależności w myśleniu, odczuwaniu emocji i podejmowaniu działania. Praca terapeutyczna dziecka czy nastolatka z depresją to także praca z jego rodziną. Skupiona jest np. wokół redukcji konfliktu rodzinnego, wzmocnienia wsparcia rodzinnego oraz poprawy rodzinnych wzorców komunikacji.
?Jak pomóc?
➡️ okazywać dziecku wsparcie, bliskość, zrozumienie, akceptację
➡️ być szczerym w kontakcie z nim,
➡️ wykazywać empatię i zaufanie
➡️ zadbać o właściwe miejsce rozmów
➡️ nie zaprzeczać temu, co mówi dziecko
➡️ nie unikać tematu śmierci
➡️ nie okazywać zniecierpliwienia, niechęci, zmęczenia
➡️ nie ujawniać bezradności, zawodu ani nadmiernych oczekiwań
➡️ zbudować sieć wsparcia (rodzina, szkoła, ośrodek terapeutyczny)

mgr Dorota Ferdek, psycholog

7.06.2020

Okiem psychologa- Matury

Jutro początek covidowych matur. Trudne to będą matury. Dzieciaki zostały zmasakrowane psychicznie i nie pamiętam, czy kiedykolwiek w ostatnich kilkudziesięciu latach jakikolwiek rocznik doświadczył takiej porcji stresu w tak krótkim okresie czasu. Egzamin maturalny- zagrożenie związane z zachorowaniem- radzenie sobie z nauczaniem na odległość – radzenie sobie z izolacją od rówieśników – niepewność związana z decyzjami władz… Będzie matura/ nie będzie matury/ będzie w maju/ czerwcu/ lipcu/ sierpniu/ będzie ustna/ nie będzie ustnej/ w maseczkach/ bez maseczek…
Będzie jutro. Jako mama maturzysty patrzyłam na to, jak dzielnie dzieciaki radziły sobie z dnia na dzień, dzieląc to wszystko na małe odcinki czasowe. Skupiały się na zadaniach i działały. Pozbawione możliwości spotkania się, odreagowania, uroczystego pożegnania się w murach szkoły i odebrania świadectw, idąc korytarzem wzdłuż uroczystego szpaleru młodszych kolegów, przy dźwięku dzwonka… Symbolicznego zamknięcia jakiegoś etapu życia. Maturzyści przestali być uczniami. Zniknęli z dzienników elektronicznych. A potem odgórną decyzją znów się pojawili.
Chaos i niepewność- tak można to w skrócie podsumować. A chaos i niepewność to chyba najgorsze czynniki generujące stres, bo powodujące utratę kontroli nad sytuacją.
Kochani Maturzyści. Podziwiam Was, bo daliście radę przez to wszystko przejść i widzę, jak wspaniale jesteście przygotowani do jutrzejszego dnia.
Kochani Rodzice. Jestem z Wami. Też sobie dziś nie umiem znaleźć miejsca:). Idę przygotować dobry niedzielny obiad, aby było ciepło i domowo.
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

18.03.2020

Okiem psychologa- Jak sobie radzić w czasach zarazy?

Jak żyjecie?
Dziś kilka słów o tym, o czym trzeba napisać. Jednak w przeciwieństwie do mediów nie będę skupiała się na statystykach czy siała paniki, które osoby mają lepiej, a które gorzej w obecnej sytuacji. Sytuacja na pewno jest trudna zwłaszcza, że większość z nas nie była do niej przygotowana. Jeszcze miesiąc, dwa miesiące temu nikt nie przypuszczał, że czeka nas zbiorowa kwarantanna, że pozamykane będą szkoły, instytucje, lokale usługowe, gabinety. Że w wielu sklepach zabraknie towaru. Że u części osób uaktywnią się objawy lękowe czy zaburzenia obsesyjno- kompulsyjne związane z potrzebą nieustannej dezynfekcji. Większość z nas została w pewien sposób wyłączona z codziennej aktywności- czy to zawodowej, czy społecznej, czy każdej z nich jednocześnie.

Utraciliśmy kontrolę. To właśnie utrata kontroli dla wielu osób jest czymś nowym, nieznanym, nieakceptowanym. Nie potrafimy sobie z nią poradzić, żyjąc na co dzień z kalendarzami, podpięci do elektronicznych przypominajek, z zaplanowanym dzisiaj, jutrem, najbliższym tygodniem i resztą życia. Potrafimy przewidzieć. Potrafimy zaplanować. Potrafimy realizować w każdym szczególe. I nagle- nie ma.
Przypomina mi się powiedzenie Woody’ego Allena “Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość”. Wyjątkowo trafne w ostatnich tygodniach.
I co dalej? Zostaje nam akceptacja braku kontroli. Potraktowanie go jako stanu, który minie.

Jestem świadoma zagrożenia. Po ponad dwudziestu latach pracy w ochronie zdrowia doskonale znam realia- i zdrowotne, i konsekwencje gospodarcze, jakie mogą być efektem aktualnej sytuacji. Tyle, że nie mamy wyjścia. Zdarzają się takie właśnie sytuacje, gdy trzeba przyjąć to co jest takim, jakie jest. Posłuchać ekspertów. Oddzielić sieczkę informacyjną i fałszywe informacje od wiedzy naukowej i wypowiedzi ekspertów. Dostosowanie się do odgórnych zaleceń pozwoli wyciszyć emocje, zwłaszcza lęk, bo będziemy wiedzieli co robić, aby było dobrze.

Bierzemy udział w ciekawym eksperymencie społecznym. l myślę, że ciekawe są efekty uboczne zbiorowej, domowej kwarantanny, pokazujące przy okazji inne odcienie obecnej sytuacji (bo przecież oprócz czarnego mamy wiele innych kolorów!). Dla przykładu:
1. Można z dnia na dzień zmniejszyć ilość samochodów- korków- spalin i negatywnych emocji im towarzyszących.
2. Można z dnia na dzień zmniejszyć w szpitalach ilość „bomisiów”. Przychodzą ci prawdziwie chorzy, bo reszta (z zadziorkami, złamanymi pazurkami, urwanymi strupeczkami) woli zostać w domu z obawy przed zarazą.
3. Ogrom pracy jesteśmy w stanie wykonać przez Internet. Przy okazji robimy to sprawnie, konkretnie, oszczędzając sporo czasu na dojazdy. Z każdym dniem zadziwia mnie, ile obszarów funkcjonowania człowieka przeniosło się nagle do wirtualnej rzeczywistości. Z dobrym efektem.
4. Jak się okazuje – w sklepach nie muszą być tłumy wędrowców i turystów- podziwiaczy. Ludzie wchodzą- sprawnie kupują to, co potrzebują i wychodzą. Da się.
5. Ludzie mają czyste ręce. I rękawiczki gumowe. Od kaszlących się odsuwają.
6. Telewizja jest co prawda monotematyczna, ale mamy więcej czasu na inne aktywności.
7. Zajęcia z tańców latino można oglądać na telefonie i realizować we własnym salonie. Podobnie ze szkoleniami, kursami, wykładami.
8. Psy i koty są szczęśliwe, bo ich ludzie nigdzie się nie spieszą.
9. Studenci i uczniowie są szczęśliwi. Odbywają zajęcia w piżamach. Logują się, aktywnie uczestniczą w dyskusjach, wypełniają zadania, nikt nigdzie się nie spieszy.
10. ? Przychodzi Wam coś jeszcze do głowy?

Poniżej zamieszczę, co napisali moi znajomi:

“Można zostać oprowadzonym wirtualnie po muzeach wszelakich, bardzo interesujące to jest

“Wielkim plusem są wspólne posiłki, przy dobrej organizacji możliwe wszystkie w ciągu dnia ?.
Czas na przygotowanie do wyjścia do pracy i dojazd można spokojnie przespać.”

“W moim przypadku fajną sprawą by była nauka niemieckiego przez Skype-a ponieważ uczęszczam na kurs a z racji kwarantanny rozwiązałoby to super sprawę, dogodne godziny, brak kontaktów z ludźmi no i wtedy można nawet w piżamce?“”

“Obecna sytuacja wielu ludzi wybija z ich codziennych rutyn i nawyków, co jak wiadomo jest jedną z praktyk ćwiczenia uważności / mindfulness

“Ja bym dodała, że zauważam więcej spontanicznych gestów życzliwości i pomocy.”

“Zaczęliśmy z mężem opisywać biogramy rodziców, dla potomnych. Z tego siedzenia na “rzyci” coś konkretnego się urodziło. Leś natrzaskał 32 strony o mamie!! A ja nazbierałam kupkę dokumentów i mam szkielet ????

“Morze życzliwości, dobra i troski o drugiego człowieka To widzę i się wzruszam strasznie ♥️♥️♥️

“Czas z najbliższą rodziną .Gry planszowe z dziećmi wspólne gotowanie?i mnóstwo innych miłych rzeczy”

“Może będę mało oryginalna, ale na codzień pracuję w domu, więc obecne dni izolacji nie są dla mnie nowe – moja praca często tego wymaga. Jest jednak coś wyjątkowego: mój duchowy czas, kiedy łączę się codziennie poprzez transmisje Mszy Świętych, modlitw z innymi, których nie znam, z którymi jestem jedno. Duchowy czas jedności jest dla mnie wielką wartością dodaną♥️

“Moje dzieci są zachwycone. Bawią się cały dzień, bajki itd. Zadanie domowe w dużej ilości nagle jest zrobione w 15 min (jest motywacja) i reszta dnia laby. Już zamawiamy zająca. Jest czas pomyśleć choć i ja pracuje z domu zgodnie z planem w tym semestrze po 8 h. Ale życie bez dojazdów jest bezcenne!”

Napiszcie, co Wam daje pozytywnego ten wspólny czas. Warto podzielić się tym z innymi. W takich chwilach wsparcie udzielane tym, którzy z aktualną sytuacją radzą sobie gorzej jest bezcenne.

Trzymajcie się zdrowo!
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

2.03.2020

Okiem psychologa- O przekonaniach poznawczych, o korzeniach i o walcu w Paryżu

„Lekko na palcach tańczymy walca,
Tańczymy walca lekko na palcach.
I jak tu nie tańczyć kiedy wkoło noc
I gwiazdy płoną , za oknem świerszcz melodię gra
W kieszeni wiersz i w oku łza…
I jak tu nie tańczyć całą noc i dzień
I tak bez końca zagubić się
W melodii tej: na raz i na dwa (…)”

Czasem pojawia się w nas tęsknota, by oderwać się na chwilę od ziemi i pięknym skokiem podążyć za marzeniami. A jednak tkwimy w swojej codziennej stagnacji – wbrew sobie, wbrew marzeniom. Co nas tak naprawdę trzyma?
To wszelkie „muszę”, „powinienem”, „nie wolno”, „trzeba”, „powinno się”…

Muszę jeszcze posprzątać, bo jutro niedziela… Jestem mężczyzną, nie wolno mi płakać…Trzeba być cicho….Powinienem ustąpić, przecież jestem starszy… Nie wolno mi dbać o siebie, potrzeby innych są ważniejsze… U nas w rodzinie zawsze tak było, więc i ja tak muszę… To tradycja, nie wolno mi inaczej…

Efekty modelowania, socjalizacji, narzucanych nam od dzieciństwa ról. Stoją za tysiącem naszych wyborów. Ciasnymi ramionami oplatają nasze szyje, blokując oddech. Plączą się między nogami, nie pozwalając pobiec, nie pozwalając oderwać się od ziemi. Przekazy wpajane nam od najwcześniejszych lat.
Dotyczą nas samych. Dotyczą innych. Dotyczą świata, w jakim żyjemy.
W psychologii określane są jako przekonania poznawcze.
Tkwią w nas jak korzenie. Niby ukryte pod powierzchnią, a jednak silnie kształtujące nasze życiowe decyzje. Trudne do zidentyfikowania, bo ukryte. Sztywne i wyjątkowo stabilne, jak mało co w naszym życiu. Wydobywane szpadlem na powierzchnię przez terapeutę na zaawansowanych etapach terapii. O ile pozwalamy mu kopać.

A gdyby sięgnąć po kartkę i spróbować je odszukać? Chociaż te najsilniejsze? Te, które krzyczą w nas każdego dnia, usztywniając nas, przywiązując do ziemi i oplatając nasze nogi. Gdyby spróbować je spisać i krytycznie im się przyjrzeć? A może i nazwać? A gdyby je usystematyzować? Podzielić na te, które dotyczą mnie, na inne, dotyczące ludzi żyjących obok i te trzecie, określające otaczający nas świat? A gdyby… gdyby tak na przekór wszystkiemu zbudować choć jedno małe przekonanie alternatywne? Małe, egoistycznie zdrowe, bo oparte na własnych potrzebach?…

Bo to tak, jak z przesadzaniem trzmieliny. Gdy grube korzenie trzymają ją za mocno – odcinamy korzenie. Przysypujemy cienką warstwą ziemi i podlewamy…. Nasza troska, wiara i woda sprawią, że roślina ukorzeni się w nowym miejscu. Na nowo. Odbije się bez starego, upartego korzenia.

Jednak trudno nam uwierzyć, że można żyć inaczej. Że nie blokuje nas wiek, płeć czy zawód. Że mamy wiele możliwości, których nawet nie dostrzegamy, patrząc ciągle w dół i widząc jedynie własne nogi oplecione korzeniami. Że jeśli naprawdę chcemy, to możemy pobiec, pooddychać, podskoczyć i zatańczyć w deszczu w Paryżu.
Spójrzmy za okno. Przed nami wiosna…

„Spójrz wokoło już wiruje świat
Cudownie tak, oszalał świat
Ten rytm i takt coś w sobie ma,
Że tańczyć chcę, że śpiewać chcę (…)
I jak tu nie tańczyć całą noc i dzień
I tak bez końca zagubić się
W melodii tej: na raz i na dwa”
S. Zychowicz, Pozytywka

dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

15.12.2019

Okiem psychologa – o świętach, o Michasiu i o ciotkach

Nadchodzi czas świąt, a wraz z nim odwiedziny rodziny. Jedni lubią, inni nie lubią, kwestia gustu.
Spójrzmy na Michasia. Michaś- a właściwie Majk jest prezesem w jednej z dobrze prosperujących firm, ma podręczny gabinet i sekretarkę, wypasione auto, najnowszy model telefonu komórkowego i mnóstwo gadżetów. W wolnych chwilach nie zajmuje się tak prozaicznymi sprawami, jak obowiązki domowe. W wolnych chwilach Majk biega, pływa, trenuje jujutsu, wspina się na skałki, skacze ze spadochronem – i wszystko dokumentuje na stravie i endomondo, jak każda lajkozależna, Majkopodobna jednostka.
Zbliżają się święta…
A gdyby tak małe czary? A gdyby w święta potraktować Majka jak małego Michasia? …

„Zęby umyte??”
„Ubierz się szybko!!!! Zaraz ciocie przyjadą!!!”
„Nie, nie może być niebieska koszulka. Ubierz zieloną, ciocia Janinka lubi zielony kolor”
„Michasiu, daj buzi cioci. No całuj ciocię szybko! I dzień dobry powiedz. Taki duży chłopiec, a nie przywitał się z ciocią. Taki wstyd Michasiu, taki wstyd!”
„Michasiu, nie wycieraj się rękawem koszuli, kiedy ciocia cię całuje!!!”
„Wstydź się Michasiu, wstydź się, a fe!”
„Michałku, jak ty urosłeś. I wąs wkrótce ci się sypnie, hehe. Ale figurę to masz po tatusiu… niestety, genów nie oszukasz…”
„Nie potrząsaj tak głową Michasiu, kiedy ciocia głaszcze Cię po głowie. Nie marudź, uczeszesz się jeszcze raz. I nie rób takich min!”
„Oddaj Stasiowi swój telefon. No Michasiu, co z tego, że Stasiulek ma ręce brudne od czekolady? Michasiu, nieładnie obrażać kuzyna! Trzeba się dzielić. Natychmiast daj Stasiulkowi swój telefon!!!”
„Pozwól Stasiulkowi pobawić się twoim piórem. Niech Stasiulek też się nauczy. Już Stasiulku, Michaś da ci pióro na zawsze, ma przecież dwa”
„Kiedy ciocia chce jechać Twoim samochodem- to masz ją wozić. Co z tego, że masz białe, skórzane fotele. Posprzątasz sobie później. Nie wolno odmawiać cioci, bo się ciocia obrazi. Stasiulek też pojedzie. Stasiulku, nie płacz. Michasiu, proszę natychmiast pocieszyć Stasiulka i dać mu swojego laptopa do zabawy. Stasiulek tak bardzo lubi grać! Michasiu, nie rób min!!!! Nieładnie Michasiu, taki duży chłopiec, a taki niegrzeczny!”
„A nasz Michaś zna nową piosenkę! Michasiu, proszę natychmiast zaśpiewać ciociom piosenkę i powiedzieć jeszcze wierszyk o ziemniaczku”
„Stój prosto!! Nie garb się Michasiu, bo ci tak zostanie!”
„Nie jedz w salonie! Nie jedz w łóżku! To, że tacie wolno, nie znaczy, że wolno tobie”
„Jak będziesz dorosły, to zrozumiesz”

Szacunek do drugiego człowieka zaczyna się od szanowania jego granic. Granic dotyczących zarówno jego przestrzeni fizycznej: jego pokoju, ulubionych przedmiotów, jego ciała i tolerancji na dotyk, jak i przestrzeni psychicznej, blisko z nią związanej.
Zbliżają się święta. Czas dla rodziny. Dostrzeżmy i uszanujmy przestrzeń naszych dzieci.
dr A. Pasztak-Opiłka

6.12.2019

Okiem psychologa: Niewolnicy czasu

Niewolnicy czasu.
Nowa forma niewolnictwa, w której dobrowolnie zakładamy sobie łańcuchy, osaczając się terminami, kalendarzami, budzikami, elektronicznymi aplikacjami w komórkach, zegarkach, tabletach, laptopach… Ciągle w biegu. Ciągle w pośpiechu.
„Nie mam czasu”… Brzmi jak mantra, powtarzana wielokroć w pracy, w domu, wśród znajomych. Nie mam czasu na dbanie o siebie. Nie mam czasu na dbanie o bliskich. Nie mam czasu na zabawę z dzieckiem. Nie mam czasu na sport. Nie mam czasu na sen. Nie mam czasu na przyjaźń. Nie mam czasu na rozmowę, zadumę, na krzyk i na ciszę…Chciałbym, ale nie mam czasu. Chciałbym… ale nie chcę.

Czas.
Paradoks wyścigu Achillesa z żółwiem? Rozterki Heraklita? Zwątpienie Arystotelesa, próbującego uchwycić zbyt szybko przemijające „teraz”? Księga Koheleta? „Wszystko ma swój czas (…). To co jest, już było, a to, co ma być kiedyś, już jest”… Może „Poczekalnia” J. Kaczmarskiego? „Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg, a już wiele, wiele świtów przeminęło! I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk. Zadziwieni- gdzie się życie nam podziało?”. Paradoks czasu polega na tym, że pogrążeni w tej gonitwie z drugiej strony nieustannie wierzymy, iż wszystko jest jeszcze przed nami. Będzie czas na wakacje, na sen, na miłość, na dzieci, na zdrową dietę, na wyznania. Na życie. Kiedyś. Jakoś. Gdzieś. W przyszłości. Przecież nie dzisiaj. Dziś nie mam czasu.

Dla dziecka czas to nieogarnięta otchłań, rozdzielona porami roku, ludźmi, działaniami i instytucjami. To pani z przedszkola, która jest już stara, a gdy pytam, ile ma lat słyszę „chyba ze dwadzieścia”. Czas strukturalizowany przez rodziców. Zajęcia językowe od żłobka, robotyka, balet, karate i inne zajęcia popołudniowe…. Instytucje zamiast rodziny. Zbyt dużo zbyt wcześnie, jak opisywał problem w koncepcji stresu dziecięcego A. Hart.
Młodzież łapiąca czas w sidła obowiązków, niejednokrotnie nadmiernie przerastających jej możliwości. Nastolatek pracujący po kilkanaście godzin dziennie: szkoła, a potem codzienne zajęcia dodatkowe i odrabianie lekcji po nocach. Bez wytchnienia. Bo takie tempo narzuca system/ ambitny rodzic/ środowisko/ samo dziecko… Różnie. Wyścig trwa. Bóle głowy? Brzucha? Anoreksja/ bulimia/ ortoreksja? CFS (chronic fatique syndrome) czyli zespół przewlekłego zmęczenia? „To jeszcze terapia psychologiczna, zmieści się w środę o 20.00, akurat wtedy masz wolny wieczór”. Kolejny specjalista. Dominacja instytucji trwa.
Dorośli obwieszeni kajdanami z zegarów. Niewolnicy własnych wyborów. Wszystko kiedyś, jakoś, w przyszłości, nie dziś.

„Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna” (J. Twardowski).
Ubierz właśnie dziś odświętną sukienkę. Wyjmij wino, pozostawione na „lepszą” okazję. Jedź na wakacje z tymi, których kochasz za oszczędności odłożone na „kiedyś”. Sięgnij po książkę i czytaj. Idź do lasu. Żyj. Znajdź czas właśnie „dziś”. Bo tylko „dziś” jest pewne.

dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

3.12.2019

Okiem psychologa: o grzecznym dziecku i sezonie na Mikołaja

Kiedy w gabinecie rozmawiam z rodzicami, bez obecności dzieci zadaję im jedno, proste pytanie: co znaczy dla Pani/ Pana być grzecznym. Daję kartkę i proszę o napisanie krótkiej definicji. I każdy pisze inną… Wymaganie więc od dziecka, aby było grzeczne mija się z celem, jeżeli rodzice nie są zgodni, co pod tym pojęciem rozumieją.
Znacznie lepiej, jeśli rodzice zamiast wymagać grzeczności jasno sprecyzują kilka zachowań, jakich oczekują od swojego dziecka (tj. mycie zębów o określonej porze, wyrzucanie śmieci, wyprowadzanie psa, mówienie sąsiadom „dzień dobry” czy zjadanie obiadu bez grymaszenia).
dr A. Pasztak-Opiłka

Poniżej ciekawy tekst o grzeczności i o Mikołaju. Bo Mikołaj już za kilka dni:)

https://odnova.net/badz-grzeczny-bo-nie-przyjdzie-do-ciebi…/

2.11.2019

Okiem psychologa – O śmierci

Śmierć istnieje. Jak byśmy nie zaprzeczali, nie uciekali, nie odwracali głowy- ona jest. Nierozerwalnie związana z naszym życiem. Dotyka każdego z nas. Silnej, słabiej, wcześniej, później- każdego. Bezradni dorośli przyprowadzają do gabinetu dzieci, bo w pewnym momencie przyszło zmierzyć się ze śmiercią. Umarła mama, tata, babcia, dziadek, ukochany zwierzak. Dziecko nie rozumie. Dorosły nie pozwala zrozumieć, gdyż sam jest sparaliżowany lękiem. Potrafi rozmawiać o urokach i wszelkich możliwościach konsumpcyjnego świata, o młodości, o radości… A śmierć go paraliżuje. Wyłącza. Czyni bezradnym.
Oswajamy się z nią w gabinecie, razem. Powoli. Małymi krokami. Normalnie. Bo śmierć istnieje. Bo trzeba ją zaakceptować. Bo nie można dziecku powiedzieć, że tata wyjechał, podtrzymywać nadzieję, że wróci, albo co gorsza- generować poczucie porzucenia i poczucie winy, że zrobiło coś złego, bo wyjechał i zostawił… Trzeba pozwolić na łzy. Na smutek. Na złość. Na krzyk. Na frustrację. Trzeba pozwolić na prawdę. Przekazaną adekwatnie do wieku, najprościej, najnormalniej, najprzystępniej. Bo śmierć istnieje, bez względu na fakt, czy ją akceptujemy, czy też nie.

Natrafiłam na rozważania księdza Bonieckiego z książki „Lepiej palić fajkę niż czarownice”. Przytoczę jej fragment.
„Czas nie leczy ran, choć trzeba żyć jak przedtem, normalnie, nie na cmentarzach, ale między żywymi. Śmierć tych, których kochamy, nas przemienia (…).
Nad kim płaczesz? Nad tymi, co umarli czy nad sobą? Nad sobą. Opłakując ich śmierć, opłakujesz własne osamotnienie, własną dolę tego, który został. Bo ich odejście to trochę (un peu) twoja własna śmierć. Nieodwracalność. Niczego już się nie da naprawić, niczego odwołać, nie da się powiedzieć tego, z powiedzeniem czego się zwlekało. Za późno na skąpioną – nie wiedzieć czemu – czułość. Teraz niewykonane, niepowiedziane, nienaprawione trzeba nieść w sobie. „Śpieszmy się kochać ludzi…”. Kochać? Śpieszmy się, żeby zdążyć powiedzieć o miłości. Nie ma sensu tamtych niespełnień spychać na dno niepamięci. Prędzej czy później wypłyną. Są gorzką prawdą o nas, a prawda o nas to pokora. Tak, nie było nas tam, gdzie powinniśmy być. I nic tego nie zmieni.
„Wypadki nie zdarzają się innym” – głosiły w latach 70. napisy przy francuskich autostradach. Poczucie, że „umierają inni” towarzyszy młodości. Nawet choroba, nawet otarcie się o śmierć nie wymusi (może co najwyżej na chwilę) refleksji: „mogłem to być ja”. Pierwszym sygnałem, który do świadomości dociera, to odchodzenie „kolegów z naszej klasy”(…). Można o tym nie myśleć, można np. zanurzyć się w wir zajęć, być intensywnie potrzebnym, można się „sprawdzać”, tak czy siak i mruczeć do siebie: „nie jest jeszcze tak źle”. Można też – radzę – zacząć selekcjonować: co ważne- zatrzymywać, co pozorne, co tylko doraźne- odpuszczać (…).”

dr A. Pasztak-Opiłka

28.10.2019

Okiem psychologa- Najmłodsi ❤️

Coraz częściej nasz gabinet odwiedzają klienci, którzy nie ukończyli jeszcze 3 roku życia. Zwykle przyczyną takich wizyt jest niepokój rodziców lub lekarza pediatry, związany z nieharmonijnym rozwojem dziecka w jakimś obszarze. Inne dzieci już mówią/chodzą/siedzą/zgłaszają potrzeby fizjologiczne/piją z kubka/przesypiają noce itd. itp. – a moje jeszcze nie. W takich sytuacjach przeprowadzamy pełne badanie wieloprofilowe dziecka, określając jego silne i słabsze strony- oraz na tej podstawie precyzyjnie budujemy plan interwencyjny.

Innym razem rodziców niepokoją zachowania dziecka- gdy w sytuacjach zakazów lub nakazów reaguje krzykiem lub płaczem, kopie, gryzie, albo miewa napady afektywnego bezdechu czy też prezentuje stereotypie ruchowe. Większość z tych zachowań ma charakter typowo rozwojowy i jeśli nie są wtórnie wzmacniane przez najbliższe otoczenie dziecka- to samoistnie mija. Zdarza się jednak, że dziecko uczy się, iż krzycząc, tupiąc i gryząc otrzymuje to, co chce (jak rodzice tłumaczą: „dla świętego spokoju”) i wówczas zachowania na ogół utrwalają się na kolejne lata. Bywa nawet, że są przejmowane przez grzeczne do tej pory rodzeństwo – jako zachowania skuteczne. Wówczas udzielana przez nas pomoc psychologiczna koncentruje się na bezradnych i często wymęczonych rodzicach;).

Jeśli ktoś ma ochotę poczytać o szczegółach badania dzieci do 3 roku życia, to zapraszam do lektury mojego artykułu https://www.researchgate.net/…/305623286_CHORE_NERWOWE_CZY_…

Przypominamy też, iż w naszym gabinecie można przeprowadzić wieloprofilowe badanie dziecka już od najwcześniejszych miesięcy życia przy zastosowaniu Dziecięcej Skali Rozwojowej DSR, pozwalającej określić cechy temperamentu dziecka oraz jego rozwój w 10 obszarach (manipulacja, percepcja, bazgranie i rysowanie, klocki, porównywanie, pamięć, mowa, słownik, zachowania społeczne i motoryka). Badanie oparte jest na zabawie i odbywa się w obecności rodzica. Pozwala na wczesne wykrywanie sygnałów zaburzeń i opóźnień w rozwoju, wykrywanie słabych i mocnych stron funkcjonowania dziecka oraz określenie kierunku oddziaływań stymulacyjnych lub korekcyjnych.
Wszystkie szczegóły znajdą Państwo na naszej stronie internetowej.
dr A. Pasztak-Opiłka

12.08.2019

Okiem psychologa- O kobiecie za sterem

Dziś bardziej wakacyjnie, nie naukowo, a refleksyjnie.
O kobietach za kierownicą było już wielokrotnie, najpierw masa dowcipów, potem znudzenie nimi, wreszcie przyjęcie oczywistej oczywistości jako wygodnej opcji, ułatwiającej męskiej części społeczeństwa codzienne funkcjonowanie. Kobieta za kierownicą załatwi zakupy, dowiezie dzieci do szkoły, ogarnie zajęcia pozalekcyjne, w sytuacjach nagłych zawiezie do lekarza. I nikogo to nie dziwi. Opatrzyło się. Spowszechniało.
Teraz wakacyjnie. Mazury, a bardziej ich południowa, ta mniej hałaśliwa i bardziej kulturalna część. Wielu szarmanckich starszych panów, często z profesorskimi tytułami, żeglujących po jeziorze Nidzkim w strefie ciszy. O poranku kłaniających się z szacunkiem każdej napotkanej kobiecie, opowiadających jak to dawniej bywało, kiedy puszcza mówiła wyłącznie głosem puszczy, a południe Mazur zapewniało cudowną ucieczkę od hałasu codzienności. I wszystko pięknie, dopóki kobieta zajmuje miejsce przeznaczone dla załogi na rufie. Rycerskość zanika wraz ze zbliżaniem się kobiety do steru. Przejęcie steru powoduje odwracanie głowy, koniec żeglarskiego pozdrawiania i zaciętą minę – gdy zdarzy się takiej kobiecie wyprzedzić pana na jeziorze?
A myślałam, że mamy to już za sobą. Że przejmowanie ról, że wielozadaniowość, że partnerstwo, że wplatanie cech innej płci itd. to już powszechnie przyjęte normy naszych czasów. Ech…
Z żeglarskim pozdrowieniem! Ahoj!

dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

20.01.2019

Okiem psychologa: Kiedy świat pęka na kawałki, czyli o dziecięcej depresji

Depresja najczęściej kojarzy nam się z obniżonym nastrojem czy też zmniejszoną energią życiową. Kiedy brakuje siły, by wstać i wyjść z domu, kiedy ma się poczucie, że cały dotychczas bezpieczny i przewidywalny świat rozlatuje się na drobne kawałki.
Niejednokrotnie pojawiają się dolegliwości, takie jak bóle głowy, brzucha, mięśni, poczucie zmęczenia i osłabienia, u osoby dotychczas uznawanej za zupełnie zdrową. Niektórzy doświadczają problemów ze snem, odczuwając nadmierną senność lub też przeciwnie- próbują przez wiele godzin bezskutecznie zasnąć. Pojawiają się problemy z koncentracją i utrzymaniem uwagi, co przekładać się może na obniżenie wyników w nauce. Spada samoocena i szacunek do samego siebie. Pojawia się poczucie bycia bezwartościowym i bezużytecznym. Może pojawić się poczucie winy, nieracjonalne, bo nie związane z rzeczywiście przeżywanymi sytuacjami, a nawet samookaleczenia czy myśli o samobójstwie. Dziecko zaczyna izolować się od rodziców, od rówieśników, zamyka się w swoim pokoju i w swoim świecie. Dotychczasowe zabawy, które sprawiały wiele radości przestają cieszyć. Co ważne, u dzieci nie zawsze depresja przejawia się obniżonym nastrojem- czasem paradoksalnie, może to być wzmożona drażliwość albo nawet nieadekwatne w naszym odczuciu wybuchy złości i agresywne zachowania.
Jak pokazują dane depresja u dzieci najczęściej pojawia się w okresie dojrzewania, dotykając według różnych szacunków około 3-10 % nastolatków.
Jakie czynniki rodzinne mogą sprzyjać dziecięcej depresji? Najczęściej wymienia się wśród nich przemoc w rodzinie i konflikty między rodzicami, wczesną utratę rodzica lub jego chorobę psychiczną. W literaturze coraz silniej akcentuje się też wpływ niewłaściwych stylów wychowawczych: nadmiernego krytycyzmu wobec dziecka czy zbyt wysokich oczekiwań, manifestowanego w kontaktach z nim chłodu emocjonalnego, ale również nadopiekuńczości, która utrudnia budowanie pozytywnej samooceny.
Pamiętajmy o istnieniu tzw. depresyjnej triady poznawczej: dziecko cierpiące na depresję w negatywny sposób ocenia siebie (często powtarzając, że jest beznadziejne czy głupie), swoje otoczenie („nikt mnie nie kocha, wszystko jest bez sensu”) i własną przyszłość („wszystko będzie źle, nic nie osiągnę”).
Jak możemy pomóc? Pierwsza zasada- nie negujmy uczuć. Gdy dziecko płacze, gdy mówi, że się martwi- nie pocieszajmy słowami „nic się nie stało”, „nie ma powodu do zmartwień”, „to nie jest problem”. Takie komunikaty, choć wypowiadane w dobrej wierze powodują, że dziecko czuje się niezrozumiane. To komunikaty blokujące komunikację, nie sprzyjające budowaniu relacji. Lepiej omówić uczucia, powiedzieć: „widzę, że jesteś smutna/ smutny, że płaczesz, musisz czuć się paskudnie”. Nawet, jeśli w naszej subiektywnej ocenie „nic się nie stało”- to przecież nie o naszą ocenę tu chodzi…
Warto też skorzystać z pomocy psychologa i psychiatry, gdy terapia psychologiczna w określonych sytuacjach powinna być wzmocniona farmakoterapią. Podczas terapii psycholog będzie skupiał się na wzmacnianiu zasobów dziecka i jego samooceny, na budowaniu pozytywnej samoświadomości i nadziei. „Czarne” i „dołujące” myśli będą zastępowane myślami bardziej konstruktywnymi i pozytywnymi. Terapia pozwoli nauczyć się technik relaksacji i kontroli reakcji fizjologicznych.
I na koniec jeszcze jedno. Dziecko należy do rodziny. Trudno pomóc dziecku bez zaangażowania najbliższych mu osób. U psychologa dziecko spędza godzinę, a pozostałe kilkadziesiąt godzin tygodniowo spędza z najbliższymi…
Dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

19.11.2018

Okiem psychologa: O przemocy

Dziś kilka słów o przemocy, ale o tej innej przemocy, mniej widocznej, bo ukrytej w sieci internetowej. Niejednokrotnie pod przykrywką dobrej zabawy, rozgrywającej się kosztem drugiego człowieka. Przemocy, o której niejednokrotnie najbliżsi nic nie wiedzą, wychodząc ze złudnego założenia, że skoro dziecko siedzi w pokoju obok, to jest bezpieczne. Ale też i o tej przemocy, której sprawcami bywają sami rodzice.

Pierwszy typ przemocy to cyberbullying (=cyberprzemoc= agresja elektroniczna= mobbing elektroniczny= przemoc elektroniczna). Te pojęcia bywają stosowane zamiennie. Ogólnie cechuje je triada trzech głównych cech:
– sprawca chce wyrządzić krzywdę
– pomiędzy sprawcą a ofiarą jest wyraźny brak równowagi sił
– sytuacja się powtarza, stanowiąc część pewnego schematu.
Do cyberbullyingu zalicza się zachowania polegające na: wyśmiewaniu, obrażaniu ofiary, obraźliwym jej komentowaniu, ataku na jej prywatność, kradzieży jej tożsamości, publikowaniu jej prywatnych zdjęć lub korespondencji bez jej zgody lub wiedzy, wykluczaniu jej z grona znajomych bądź też nie dopuszczaniu jej do społeczności internetowej.

Drugi, moim zdaniem znacznie boleśniejszy dla dziecka typ przemocy określony został jako troll parenting. Polega na prezentowaniu zdjęć dziecka w kompromitujących go sytuacjach (kiedy płacze, kiedy jest brudne, dziwacznie przebrane itd.) przez własnych rodziców. Najczęściej ofiarami stają się najmłodsze dzieci, nie mogące się w żaden sposób obronić przed działaniami dorosłych. Możemy znaleźć dzieci przebrane za owoce, zwierzęta, ubrane w dziwaczne stroje, z dziwnie pomalowanymi twarzami. Dlaczego rodzice publikują takie zdjęcia? Najczęściej traktują je jako zabawne i wrzucają do sieci w celu zdobycia lajków. Nie dostrzegając, że bawią się kosztem własnego dziecka.

Z jednej strony internet daje nam narzędzia typu parental control, pozwalające rodzicowi kontrolować działania dziecka w sieci, z drugiej bywa, że wrogiem własnego dziecka z imię dobrej zabawy staje się sam rodzic. Warto przystanąć i zastanowić się, gdzie przebiega linia horyzontu. Gdzie kończy się granica zabawy, a zaczyna krzywdzenie.

dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

8.06.2018

Okiem psychologa: O słodkiej kluseczce- czyli co utrudnia leczenie otyłości u najmłodszych dzieci

Eksperci na całym świecie biją na alarm z powodu narastającej epidemii otyłości. Dwa podstawowe czynniki, odpowiadające za nią są powszechnie znane, to niewłaściwa dieta i zbyt mała aktywność fizyczna. Dziś pragnę zwrócić uwagę na znaczenie masy ciała rodzica i spostrzeganie otyłości u własnego dziecka.
Jak pokazują badania co najmniej co drugie dziecko rodziców otyłych cechuje się nadmierną masą ciała. Szczególnie silne znaczenie odgrywa otyłość matki, jako najważniejszego opiekuna dokonującego zakupów i przygotowującego posiłki. Matka jest też osobą poświęcającą dziecku najwięcej czasu i jej zachowania bywają przez nie bezkrytycznie naśladowane. Szokujące są wyniki badań naukowych prowadzonych na całym świecie ujawniające, że niemal co drugi rodzic dziecka z nadwagą i otyłością nie dostrzega u niego problemu! Nieustannie słyszymy, że dziecko z nadwagą w pierwszych latach życia to pieszczotliwie „słodka kluseczka”, „pucuś”, „pączuś”, że jest „grubej kości”, albo jest „silne i masywne” itd. Panuje powszechne przekonanie, że „dziecko z tego wyrośnie” i problem bywa bagatelizowany. Europejskie badania (Manios, 2015) ujawniły, że niemal co trzeci rodzic, szacując wagę swojego dziecka znacznie ją zaniża! Jeszcze bardziej przerażające są wyniki badań Bradford i in. (2012) pokazujące, że 53% rodziców dzieci z nadwagą i aż 86% rodziców dzieci chorujących na otyłość uważa, że ich dziecko ma prawidłową masę ciała, albo wręcz waży zbyt mało! W badaniach Eli i in. (2017) dodatkowo podkreślono, iż zjawisko to nie dotyczy wyłącznie rodziców, lecz jest równie powszechne w pokoleniu dziadków.
Istotne czynniki, kryjące się za takimi postawami to przede wszystkim nadmierna wiara w znaczenie przekazu genetycznego, brak rzetelnej wiedzy o otyłości, stereotypy kulturowe i przede wszystkim powszechność zjawiska nadwagi i otyłości już w grupie najmłodszych dzieci i traktowanie jej jako normy. Zjawisku niewłaściwego spostrzegania wagi u dziecka sprzyja otyłość rodzica („u nas w rodzinie wszyscy tak mamy”, „cały ojciec/matka”), jego bezrobocie, płeć dziecka (znacznie częściej obserwuje się u rodziców chłopców) oraz młodszy jego wiek.
Paradoksalnie, większość rodziców jest świadoma negatywnych, zdrowotnych i społecznych konsekwencji otyłości jednak uważa, że problem ten może mieć znaczenie dopiero w wieku szkolnym oraz w dorosłości. Co więcej, rodzice na ogół sporo wiedzą o możliwościach działań, jakie można by podjąć, aby zapobiec otyłości lub ją leczyć. Jednakże łączenie nadmiernej masy ciała najmłodszych dzieci ze słodkim wyglądem i okraszanie jej pieszczotliwymi słowami znacznie ograniczają jakiekolwiek reakcje, co w rezultacie pogarsza funkcjonowanie i zdrowotne, i społeczne dziecka w dalszych latach jego życia.
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

Źródło:
Bradford,K., Kihlstrom,M., Pointer,I., Skinner,A.C., Slivka,P., Perrin,E.M.(2012).Parental attitudes toward obesity and overweight screening and communication for hospitalized children. Hospital Pediatrics,2(3),126-132.
Gibson, L.Y., Byrne, S.M., Davis, E.A., Blair, E., Jacoby, P., Zubrick, S.R.(2007). The role of family and maternal factors in childhood obesity. Medical Journal of Australia,186(11),591-595.
Guo, X., Zheng, L., Li, Y., Yu, S., Sun, G., Yang, H., Sun, Y.(2012). Differences in lifestyle behaviors, dietary habits, and familial factors among normal-weight, overweight, and obese Chinese children and adolescents. International Journal of Behavioral Nutrition and Physical Activity, 9, 120.
Eli, K., Howell, K., Fisher, P. A., Nowicka, P. (2017). “A little on the heavy side”: a qualitative analysis of parents’ and grandparents’ perceptions of preschoolers’ body weights. BMJ open,4(12),e006609.
Keane, E., Layte, R., Harrington, J., Kearney, P.M., Perry, I.J.(2012). Measured parental weight status and familial socio-economic status correlates with childhood overweight and obesity at age 9. PloS One,7(8),43503.
Manios, Y., Moschonis, G., Karatzi, K., Androutsos, O., Chinapaw, M., Moreno, L.A., De Bourdeaudhuij, I.(2015). Large proportions of overweight and obese children, as well as their parents, underestimate children’s weight status across Europe. TheENERGYproject. Public Health Nutrition,18(12),2183-2190.
Moore, E.S., Wilkie, W.L., Desrochers, D.M.(2016). All in the Family? Parental Roles in the Epidemic of Childhood Obesity. Journal of Consumer Research,43(5),824-859.

26.05.2018

Okiem psychologa- O elastyczności w rodzinie

Jak to jest z tą elastycznością? Niejednokrotnie słyszymy od bliskich: bądź bardziej elastyczny!, nie bądź sztywniakiem!, naginaj zasady!, dopasuj się do rzeczywistości!, teraz wszyscy tak robią!, goń rzeczywistość- szybciej, mocniej, intensywniej, bo teraz tak trzeba!, bo świat się zmienił, a ty nie…

Nasuwa się pytanie- czy powinniśmy dążyć do maksymalnej elastyczności, aby jakość funkcjonowania naszej rodziny była najwyższa?
Pojęcie „elastyczność” zastąpiło w latach 90-ych ubiegłego stulecia funkcjonujące w koncepcji Olsona pojęcie „adaptacyjność”. Elastyczność to ilość zmian dokonywanych w systemie rodzinnym w celu dopasowania się do wymagań rzeczywistości. Ze zmianami tymi wiążą się panujące w rodzinie normy, zasady i reguły. To też role, jakie podejmują na różnych etapach swego życia poszczególni członkowie rodziny. Elastyczność określa wreszcie, kto jest „głową rodziny” i pełniąc funkcję rzeczywistego przywódcy podejmuje istotne dla wszystkich decyzje. I znów, podobnie jak w przypadku spójności, elastyczność rozciąga się na szerokim kontinuum- od sztywności do chaotyczności.
Rodziny sztywne nie potrafią dopasować się do wymagań, ani stawianych przez świat zewnętrzny, ani do tych zmian, jakie dzieją się wewnątrz nich samych. Dorastamy, zmieniamy się, pojawiają się nowi ludzie, nowe wynalazki, nowe możliwości- a rodzina tkwi w swojej sztywności. „Bo tradycja”, „bo religia”, „bo my tak mamy”, „bo zawsze tak było”, „bo tak robili rodzice/ dziadkowie”, „bo się sprawdzało”….. I sztywni w swych poglądach członkowie rodziny, służący nam radami w stylu: „wychowałam swoje dzieci i wyszły na ludzi”. Jakże często problemy te sygnalizują młode mamy, które nie tylko nie radzą sobie z wymaganiami związanymi z nową rolą, ale i z poczuciem nadzoru ze strony starszych i bardziej doświadczonych domowników i brakiem pola, do podejmowania własnych, niezależnych decyzji.
Ale jest i drugi biegun. Chaotyczność- czyli nadmierna elastyczność, przypominająca skok do wody na główkę przez kogoś, kto jeszcze nie opanował sztuki pływania. Rzucanie się na każdą potencjalną możliwość z założeniem, że jeżeli można – to znaczy, że trzeba. Z przekraczaniem granic, z zagubieniem ról, z porzucaniem tego, co sprawdzone i pewne. Chaotyczność, w której rodzina się gubi, bo zaczyna brakować bezpieczeństwa.
Najbardziej wskazany dla prawidłowego funkcjonowania rodziny jest umiarkowany poziom elastyczności. Gdy dostrzegamy możliwości, potrafimy negocjować charakter i poziom wprowadzanych w rodzinie zmian, gdy potrafimy ze sobą rozmawiać. Ale w tym wszystkim najważniejsze jest, by zachować czujność i powiedzieć STOP w tej naszej wędrówce pomiędzy sztywnością, a chaotycznością.
Dodam jeszcze, że Olson do modelu wprowadza wymiar pomocniczy – komunikację, akcentując, że tak naprawdę to od jej wysokiego poziomu zależy nie tylko efektywność porozumiewania się, ale i możliwość dokonywania zmian w zakresie elastyczności i spójności. Ale o komunikacji innym razem…
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

Źródło: Olson, D.H., Gorall, D.M. (2006). Faces IV and the Circumplex model. Minneapolis, MN: Life Innovations, 1-20.

14.05.2018

Okiem logopedy: Niedosłuch i jego możliwe konsekwencje

„Narząd słuchu jest jednym z najbardziej wyspecjalizowanych narządów czuciowych człowieka. Składa się z części obwodowej (ucho zewnętrzne, środkowe, wewnętrzne i część ślimakowa nerwu przedsionkowo – ślimakowego) oraz części ośrodkowej (ośrodkowe drogi słuchowe, ośrodki podkorowe i korowe w CUN). Funkcjonalnie narząd słuchu składa się z układu przewodzącego
i odbiorczego.” J. Kuczkowski, Fizjologia i patologia narządu słuchu (2015), w: red. E. Muzyka-Furtak, Surdologopedia, teoria i praktyka, Wydawnictwo Harmonia, s.26.

Niedosłuch, czyli ubytek słuchu polega na nieprawidłowym przewodzeniu lub odbiorze dźwięków. Wyróżnia się:
– niedosłuch przewodzeniowy – czyli uszkodzenie ucha zewnętrznego lub środkowego, przy którym pomóc może medycyna, np. poprzez usunięcie nadmiaru woskowiny lub jakiegoś ciała obcego. Czasami lekarz włącza także leki przeciwzapalne, przeciwobrzękowe, przeciwalergiczne. W ostateczności podejmowana jest decyzja o wykonaniu leczenia operacyjnego
– ubytek słuchu odbiorczego, ślimakowy, nerwowy lub centralny- i tego typu niedosłuchu nie da się wyleczyć.

Do przyczyn niedosłuchu należą: wady genetyczne, choroby matki w czasie ciąży (tj. toksoplazmoza, różyczka, cukrzyca, zatrucia związkami chemicznymi, nikotynizm, alkoholizm, przyjmowanie leków np. niektórych antybiotyków i leków hormonalnych), urazy okołoporodowe, hałas (nasilenie dźwięków powyżej 85 decybeli, w tym głośne słuchanie muzyki przy użyciu słuchawek), urazy mechaniczne, powikłania u dzieci po śwince, odrze czy grypie oraz choroby wirusowe (m.in. wysiękowe zapalenie ucha środkowego). Choroby wirusowe stanowią bardzo częsty powód zaburzeń słuchu u dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Płyn gromadzący się w uchu utrudnia przewodzenie dźwięków, co prowadzi do niedosłuchu przewodzeniowego. Do wysiękowego zapalenia dochodzi przy powtarzających się katarach, częstych infekcjach górnych dróg oddechowych, alergiach, przeroście trzeciego migdałka, stanach zapalnych uszu, refluksie przełykowo- gardłowym czy zapaleniu zatok.

Nawet, jeżeli pierwsze badanie słuchu u dziecka (wykonane w krótkim czasie po narodzinach) wyszło właściwie, nie wolno lekceważyć objawów i należy zachować czujność. Szczególną uwagę rodziców powinny zwrócić:
• brak reakcji dziecka na dźwięki i głosy otoczenia
• brak gaworzenia w wieku 6 miesięcy
• brak pojedynczych słów, gdy dziecko kończy 1 rok życia
• sytuacja, gdy starsze dziecko słuchając radia lub przy oglądaniu bajek znacznie pogłaśnia odbiornik
• lub gdy mówi bardzo głośno.

Nasza nieświadomość lub zaniedbanie tych objawów mogą w konsekwencji doprowadzić pośrednio do pogorszenia ogólnego rozwoju dziecka, a z logopedycznego punktu widzenia:
• do powstaniu opóźnionego rozwoju mowy
• złożonych wad wymowy
• do problemów w nabywaniu funkcji komunikacyjnych (występują trudności w rozumieniu i nadawaniu komunikatów językowych, zauważalny jest mały zakres słownictwa czynnego i biernego, agramatyzmy, neologizmy)
• do niepowodzeń szkolnych (np.: trudności w nauce czytania, w nauce języków obcych, trudności z koncentracją i pamięcią)
• i społecznych.

Ważne jest, by nie lekceważyć pierwszych objawów i właściwie rozpoznać przyczynę niedosłuchu oraz jak najszybciej podjąć odpowiednie działania.
mgr Ilona Borcz

24.04.2018

Okiem psychologa: O spójności w rodzinie

Współczesna psychologia traktuje rodzinę nie jako zbiór osób, zamieszkujących jedną wspólną przestrzeń, ale jako system, charakteryzujący się specyficznymi wymiarami. Podejście takie wiąże się z założeniem, iż poszczególne jego elementy pozostają we wzajemnych relacjach (Bertalanffy, 1984). Każdy system rodzinny posiada granice zewnętrzne, wyróżniające go w świecie oraz granice wewnętrzne, charakteryzujące interakcje pomiędzy członkami rodziny i przybierające niekiedy postać koalicji (np. mąż- żona, dziecko- dziecko, dziecko- dziadkowie, dziecko- mama itd.). Granice te cechuje różny poziom przenikalności i elastyczności, ale o niej następnym razem.
Dziś kilka słów o spójności. Zgodnie z Modelem Kołowym Systemów Małżeńskich i Rodzinnych Davida Olsona (Olson, 2000) mówiąc najprościej spójność oznacza więź emocjonalną, istniejącą pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny oraz doświadczany przez nich poziom poczucia autonomii. To specyfika psychologicznych granic, jakie ustalamy z żoną, mężem, dziećmi, teściami; granic, które mogą być otwarte albo zamknięte na inne osoby. To koalicje budowane wewnątrz rodziny. Ale to również wspólny czas, jaki ofiarujemy najbliższym, spędzany na realizowaniu zainteresowań. Do spójności zalicza się również budowanie kręgu osób spoza rodziny: znajomych i przyjaciół, których włączamy w jej codzienne funkcjonowanie. To wreszcie sposób, w jaki podejmujemy decyzje rodzinne: te duże, życiowe, ale i te zwyczajne, codzienne. To ustalenie, czy decyzje są wspólne, czy też o życiu rodziny decyduje jedna osoba.
Wydawać by się mogło, że im większa spójność, tym lepsze funkcjonowanie rodziny. Nic bardziej błędnego. Olson wyróżnił trzy poziomy spójności: niezwiązanie, zrównoważoną spójność i splątanie. Najniższy poziom spójności to niezwiązanie. Członkowie rodziny funkcjonują razem, a obok siebie, każdy osobno. Granice są zbyt otwarte, brakuje więzi, brakuje bliskości, brakuje ciepła i porozumienia. Na przeciwnym biegunie jest zbyt duża spójność, określana jako splątanie. Rodzina zaczyna być zagmatwana sama w sobie, zamknięta na innych, z nadmiernym poczuciem, że wszystko trzeba robić razem. Wspólne wyjścia, wspólne konta w banku, wspólne konta na portalach społecznościowych, wspólne wyprawy po buty i po marchewkę. Brak przestrzeni dla siebie, dla własnych przyjaciół, brak możliwości realizowania indywidualnych pasji.
Do gabinetu psychologa trafiają często rodziny z dwóch przeciwległych krańców. Bo jest źle, bo są razem, ale brakuje poczucia satysfakcji, brakuje zainteresowania, brakuje ciepła. Coś podziało się nie tak. To rodziny niezwiązane, których poszczególni członkowie borykają się z poczuciem samotności, a i czasem brakiem miłości. Ale przychodzą też rodziny splątane, nie radzące sobie w pewnym momencie z czymś, co same określają jako „wszechpotężna inwigilacja” czy „duszenie się”. Rodziny, których członkowie są uzależnieni w każdej kwestii od siebie nawzajem i w których członkowie nie radzą sobie samodzielnie z wyzwaniami świata zewnętrznego.
Najbardziej wskazane jest zachowanie umiarkowanego, czyli zrównoważonego poziomu spójności. Zadbajmy o wspólny czas, wspólne zainteresowania, przyjemności, nauczmy się okazywać życzliwość i ciepło, ale i pozwólmy na budowanie własnych, indywidualnych przestrzeni. Na realizację własnych zainteresowań, na spotkania z własnymi przyjaciółmi. Tylko wówczas to, co zbudujemy ma prawo przetrwać dłużej, bez poczucia poświęcania się i zmęczenia sobą nawzajem.
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka

21.04.2018

Okiem logopedy: Korzystanie z urządzeń cyfrowych a rozwój mowy

Szybki rozwój technologii, łatwy dostęp do urządzeń cyfrowych, takich jak: tablety, komputery, smartfony, zabawki interaktywne czy telewizja mogą w negatywny sposób wpływać na rozwój mowy i umiejętności komunikacji u dzieci. Jako logopeda często słyszę w czasie rozmów z rodzicami, że nawet bardzo małe dzieci ogromną ilość czasu spędzają na takich formach aktywności. W większości przypadków mamy więc ustalone źródło problemu. W mózgu człowieka znajdują się obszary odpowiedzialne za rozwój mowy i zdobywanie umiejętności komunikacyjnych. Korzystanie z urządzeń cyfrowych pobudza zupełnie inne obszary, przez co nie są stymulowane wskazane ośrodki. W rezultacie pojawiają się problemy- dochodzi do opóźnionego rozwoju mowy czy do trudności z budowaniem wypowiedzi na wskazany temat. Dzieci nie potrafią się uważnie koncentrować na wykonywanym zadaniu. Nagminnie obserwuję to zjawisko u moich uczniów w młodszym wieku szkolnym.
Drogi Rodzicu, jestem przekonana, że zależy Ci na wszechstronnym rozwoju swojego dziecka. Masz na to ogromny wpływ!
Po pierwsze:
• Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia dzieci do 2-3 roku życia nie powinny w ogólne korzystać z takich urządzeń!
• Telewizja i komputery w domu nie powinny być włączone non stop.
• U starszych dzieci trzeba wyznaczyć krótki czas i odpowiednią porę na korzystanie z tabletu czy smartfonu. Należy też świadomie monitorować treści, a więc wybierać gry i strony, które dziecko może przeglądać.
Po drugie:
• Należy z dzieckiem rozmawiać, dbając o poprawność wypowiedzi.
• Zamiast telefonu – dać mu do ręki kredki, plastelinę, klocki.
• Zamiast włączonej bajki – większą korzyść przyniesie czytanie bajek, wspólne omawianie ilustracji i historyjek obrazkowych.
• Ważne jest uczenie dzieci krótkich piosenek, wyliczanek, wierszyków.
• Przydatne są wszelkie zabawy manualne – rysowanie, kolorowanie, wydzieranie z papieru, nawlekanie koralików, lepienie z plasteliny, malowanie palcami, zabawy klockami, a u starszych dzieci wycinanie. Wspierają one możliwości komunikacyjne, ale i ogólny rozwój dziecka, co w rezultacie przekłada się na osiągnięcia szkolne i społeczne.
mgr Ilona Borcz

15.04.2018

Okiem psychologa: Granice

W trakcie spotkania z psychologiem często okazuje się, że rodzice podążając za dzieckiem i dopasowując się do jego zachowań tracą granice. Kilkulatek zaczyna decydować o porach snu, jakości spożywanych posiłków, miejscach spędzania wolnego czasu, o tym co ma robić mama, a co tata i kto może odwiedzić rodzinę. W przypadku sprzeciwu pojawia się płacz, krzyk- i rodzice ustępują „aby się nie stresował”, „aby nie była nerwowa”. Dziecko przyjmuje rolę osoby dorosłej, podczas gdy rodzic staje się bezradnym dzieckiem nie rozumiejąc, że sama miłość w wychowaniu to za mało. Tymczasem odwrócenie ról i zatracenie granic powodują, iż dziecko nie odnajdując wsparcia w słabych dorosłych czuje się z każdym dniem coraz bardziej zagubione. Warto mądrze postawić granice, w tych sprawach codziennych, najprostszych.
dr Agnieszka Pasztak-Opiłka